Wielkie Derby Śląska 2024- Obszerne Podsumowanie
16-go marca 2024 odbyły się 123 Wielkie Derby Śląska, czyli legendarny pojedynek Ruchu Chorzów z Górnikiem Zabrze. Mecz rozegrano na Stadionie Śląskim, w obecności 38.106 widzów. Była to runda wiosenna ekstraklasy. Do starcia Ruch przystępował z 17 miejsca w tabeli, mając nikłe szanse na utrzymanie, a Górnik z miejsca siódmego, marząc o awansie do europejskich pucharów. Pojedynek na murawie zakończył się wynikiem 1:2 dla gości z Zabrza. Zapraszamy na obszerny opis Derbów- z całą towarzyszącą im otoczką.
Przed Meczem
’Nakręcanie’ atmosfery, jak zwykle w przypadku WDŚ zaczęło się na wiele tygodni przed meczem. Przeprowadzano mobilizacje na dzielnicach, nagrywano liczne zapowiedzi, piosenkę, drukowano plakaty, tworzono okolicznościowe gadżety. Sytuację przedmeczową podgrzał fakt, iż zarząd gospodarzy przyznał kibicom Górnika jedynie 2100 biletów, podczas gdy na meczu Ruch-Legia (rozgrywanym miesiąc wcześniej) goście z Warszawy otrzymali około 5.000 wejściówek. Prezes Ruchu argumentował swą decyzję niską kulturą „Torcidy” w oczach „niebieskich” i brakiem możliwości zapewnienia porządku dla większej grupy kibiców (czemu zresztą kibice gości dali dowód na samym meczu). Negocjacje (prowadzone m.in. przez Lukasa Podolskiego) na nic się zdały. Kolejna wojenka wybuchła na kilka dni przed meczem, gdy na Roosevelta w Zabrzu wpłynęło pismo z Chorzowa, w którym napisano, że nie zostaną wpuszczone m.in. sektorówki, flagi na kijach, kibice bez biletów i pirotechnika. Okazało się to blefem, bo ochrona ostatecznie wpuszczała wszystkich i wszystko, jak leci (włącznie z pirotechniką i osobami spoza grona 2100 kibiców umieszczonych na liście wyjazdowej).
Kilka godzin przed meczem około 20 przegubowych autobusów, wypełnionych kibicami Górnika wjechało w Zabrzu na DTŚ i z ogromną obstawą policyjną konwój skierował się do Chorzowa, meldując się na miejscu po 15-tej.
W międzyczasie na jednym z bloków przy ul.Ułańskiej (na położonym naprzeciwko Stadionu Śląskiego Osiedlu Tysiąclecia) zawisł transparent z napisem „J***ć Ruch” (wywiesili go kibice GKSu Katowice, zaprzyjaźnieni z zabrzańską „Torcidą”). Został on bardzo szybko zerwany przez kibiców Ruchu, aczkolwiek jego zdjęcia dosyć solidnie przelały się przez internet i media społecznościowe.
Mecz – kibicowsko
Łącznie na stadionie zjawiło się 38.106 kibiców, w tym około 2400 kibiców gości (czyli znaczny nadkomplet, w stosunku do przyznanych 2100 wejściówek). Pod względem kibicowskim była to istna uczta. Należy wspomnieć, że akustyka na Stadionie Śląskim jest dosyć specyficzna. Obiekt jest „zamknięty” z wszystkich stron (poza terenem górnym nad murawą), więc doping 'odbija się’, przez co jest bardzo głośny. Z drugiej strony- powierzchnia stadionu jest gigantyczna (zdecydowanie największa w Polsce), dlatego śpiewający kibice słyszą głównie siebie, a nie inne trybuny. Dlatego doping Górnika (poza przestojami) był niesłyszalny na trybunach gospodarzy i vive versa, tak zresztą jest w „Kotle Czarownic” na wszystkich meczach z dwoma głośnymi grupami kibiców.
Kibice Ruchu zaprezentowali na meczu wiele różnych opraw. Mieli też nowe nagłośnienie. „Młyn” jak zwykle usytuowany był w centralnej części „starej” trybuny (na wysokości miejsca, gdzie dawniej stała charakterystyczna wieża). Na początku meczu (na hymnie) utworzono napis „Super Ruch” z biało-niebieskich kartonów, w towarzystwie niewielkiej sektórówki z pucharem. Następnie odpalono biało-niebieskie race dymne. Później FC z Rudy Śląskiej odpalił kilkanaście rac przy swojej fladze, a następnie ultrasi Ruchu wykonali kolejne racowisko. W przerwie meczu niektórzy „kibice” Ruchu zbiegli na dół, na zewnątrz stadionu, gdzie doszło do „starcia” z płotem (oddzielającym tereny gości i gospodarzy), górą w tym pojedynku był płot, aczkolwiek nic poważnego się nie stało. Całość została przerwana przez krótką, ale potężną wichurę, połączoną z oberwaniem chmury. W drugiej połowie raz za razem mogliśmy obserwować kolejne pokazy ultras, mecz był kilkukrotnie przerywany z powodu dymu, który kotłował się na stadionie (po wichurze nastała wilgotna, ale bezwietrzna pogoda, przez co dym nie chciał zniknąć i kłębił się nad murawą jeszcze po zakończeniu spotkania). Najokazalsza oprawa to sektorówka z Bartem Simpsonem w gotującym się kotle, z racowiskiem i transparentem: „Niech kipi kocioł, ogień się pali- dziś bez litości dla naszych rywali„.
Kibice Ruchu tego dnia wspomagani byli przez swoich przyjaciół z Widzewa Łódź, Wisły Kraków, Unii Oświęcim, Slovana Bratysława i Elany Toruń. Jednakże nie wszystkie bilety na mecz się sprzedały, w kasach pozostało około 800 wejściówek. Niektórzy twierdzą, że to blamaż, że nie było kompletu, ale około 36.000 kibiców gospodarzy na meczu drużyny, która od początku sezonu szoruje po ligowym dnie i na 24 mecze wygrała raptem dwa- to według mnie bardzo dobra frekwencja.
Kibice Górnika zajęli miejsca w oddanym do użytku miesiąc wcześniej sektorze gości, usytuowanym na górnej trybunie za południową bramką. Mieli oni ze sobą dwa zestawy flag. Pierwszy (typowo prowokacyjny) zestaw składał się z flag fan-clubów miejscowości 'podzielonych’ kibicowsko na Górnik i Ruch, np. Ruda Śląska, Piekary Śląskie, Żory, Orzesze czy dwie najdziwniejsze, wywieszone najbliżej trybuny Ruchu- Pszczyna i Mikołów. W przerwie miała miejsce żałosna, z góry skazana na porażkę „akcja chuligańska” Torcidy (poprzedzona zwinięciem wszystkich flag). Grupka „kibiców” zeszła na niższy poziom i skierowała się w stronę sektorów gospodarzy, ale akcja zakończyła się już na pierwszej (najłatwiejszej) przeszkodzie, czyli rozłożonej na krzesełkach sektora buforowego siatce rybackiej, po spotkaniu z którą chuligani Górnika zmuszeni byli się wycofać. Była to zresztą jedyna „awantura” na trybunach tego dnia (pozostałe „akcje” miały miejsce na koronie, na zewnątrz stadionu i w pomieszczeniach zamkniętych). Po przerwie kibice KSG wymienili flagi na inne (m.in. Gliwice, PDW, Torcida, Władcy Górnego Śląska). Na końcu sektora siedziały ich zgody z małymi flagami- GKS Katowice (100 osób), ROW Rybnik (80), Hajduk Split (37) i Banik Ostrava (14). Doping kibiców gości był bardzo dobry, ale ze względu na akustykę stadionu- niesłyszalny na trybunach Ruchu. W drugiej połowie Torcida zaprezentowała oprawę, składającą się z ponad 100 małych flag „machajek” i jednej, niewielkiej sektorówki, a także kilkudziesięciu czerwonych rac. Wyszło dosyć przyzwoicie.
Mecz piłkarsko
Pojedynek piłkarski, w celu uniknięcia kontrowersji sędziował Szymon Marciniak, uznawany za najlepszego arbitra na świecie (niewiele wcześniej sędziował on m.in. finał Ligi Mistrzów czy finał mundialu w Katarze). Pod względem sportowym mecz był dosyć emocjonujący, jednak końcowy wynik był niesprawiedliwy (ale właśnie taka jest piłka). Górnik wygrał 1:2, aczkolwiek wszystkie statystyki meczowe przeważały mocno na korzyść Ruchu (xG, posiadanie piłki, sytuacje, strzały, dośrodkowania, rzuty wolne, rożne, z autu, liczba podań czy pokonany dystans). Ruch atakował i miał inicjatywę, ale to Górnik zwyciężył po dwóch kontratakach (w obu przypadkach nie popisał się też bramkarz Stipica). TUTAJ skrót meczu z EkstraklasaTV, a TUTAJ skrót z Canal+.
Po Meczu
Po meczu niestety atmosfera piłkarskiego święta osiadła, gdyż wyszły na jaw liczne dewastacje na terenie strefy, zajmowanej przez kibiców gości (głównie w toaletach oraz stadionowej serwerowni). Straty materialne wyceniono na 1 mln 113 tys. 520 zł brutto, do tego dochodzą straty wizerunkowe oraz zamknięty sektor gości do końca sezonu (czyli kolejne straty) i zakaz wyjazdowy dla kibiców Górnika. Niestety, klub z Zabrza i jego kibice nie potrafili wyjść z sytuacji „z twarzą” (czyli przeprosić i zadośćuczynić), lecz zaczęli zwalać winę na wszystkich innych celem uniknięcia odpowiedzialności. Zadeklarowany i oddany kibic Górnika, dziennikarz Rafał Musioł próbował rozmyć winę, pisząc na łamach „Dziennika Zachodniego”, że kibice Ruchu również zdemolowali toalety i kaloryfery (co jest niezgodne z prawdą). Teorie Musioła zostały przedrukowane też w innych tytułach grupy Polska Press, jak Naszemiasto czy Gol24 i były później głównym 'dowodem rzeczowym’ kibiców Górnika na swą 'niewinność’. Dzień po meczu klub z Zabrza wydał kuriozalne oświadczenie, w którym napisano, że nie powinni oni ponosić odpowiedzialności za zniszczenia, ponieważ winna jest ochrona, która ich nie upilnowała. Jako że klub z Zabrza i jego kibice nie poczuwają się do winy- najprawdopodobniej sprawa skończy się w sądzie i jak to bywa w Polsce- będzie ciągnęła się miesiącami, a może i latami. Derby były zacne, ale niesmak pozostał na długo…